niedziela, 12 lipca 2015

Wynajmę balkon w okolicy :)))

Śledzący mnie na Instagramie wiedzą jak bardzo cierpię z powodu braku balkonu!
Kocham moje mieszkanie ale dała bym wszystko aby mieć tutaj balkon.
Oglądam wasze piękne tarasy i zazdroszczę wam jak nie wiem!
Ja nawet mogła bym mieć taki tyci tyci byle zmieściły się tam dwa krzesełka i kwiatuszki :)))

Mam pewien plan, żeby od strony podwórka dobudować balkon, nasz konstruktor już powiedział, że to nie jest problem ale jak zwykle są minusy... Koszt po pierwsze, po drugie widok tam jest nieszczególny bo to oficyna z widokiem na szare mury no i jeszcze zgoda od miasta i lokatorów. Od ulicy nie ma szans bo to zabytkowa kamienica :( Rany a ja tak bym chciała wyjść sobie na powietrze z kawusią...
No i moje zwierzaki były by zachwycone ;)

Póki co ratuję się kwiatami na oknach. W sypialni mam szeroki parapet więc zrobiłam tam sobie siedzisko i spędzam tam na prawdę sporo czasu. Kupiłam piankę tapicerską, grubość dobrałam tak by okno się otworzyło. Uwielbiam to miejsce! siedzę tam z kubkiem gorącej herbaty, książką i moimi kotami, które także uwielbiają tam wysiadywać :)















W oknach mamy metalowe moskitiery, dla bezpieczeństwa kotów. Bardzo je polecam bo są sztywne i trwałe, nawet jak kot się o nie oprze to nic się nie stanie :)













Jak dobuduję balkon to dam znać ;)













piątek, 10 lipca 2015

TARTA TRUSKAWKOWA bezglutenowa

Dzisiaj obiecany przepis na tartę z truskawkami.
Ostatnio miałam fazę na truskawki, jedliśmy je prawie codziennie :)
Wykorzystywałam je na różne sposoby. Te już były nie najpiękniejsze więc zrobiłam z nich pyszny kompot i nadały się również fantastycznie do tarty.
Przed chorobą, będąc na normalnej diecie bardzo często robiłam tarty i zrobienie teraz równie dobrej bezglutenowej spędzało mi sen z powiek. Ostatnio znalazłam przepis, który wyszedł!
Co najważniejsze ciasto jest smaczne!



SKŁADNIKI NA CIASTO:
170 g mąki ryżowej
50 g mąki z amarantusa
50 g mąki ziemniaczanej
140 g masła
2 jajka
60 g cukru trzcinowego
dżem z czarnej porzeczki bezglutenowy, 2-3 łyżki
250-300 g truskawek

SKŁADNIKI NA KRUSZONKĘ:
60 g mąki ryżowej
45 g mąki z amarantusa
80 g cukru
60 g masła


WYKONANIE:

Do dwóch osobnych misek podzieliłam składniki na ciasto i na kruszonkę.
Wszystkie suche składniki na ciasto mieszamy dokładnie, dodajemy mięciutkie masło i rozcieramy na drobny piasek palcami.
Potem dodajemy jajko, zagniatamy ciasto, nie może być zbyt lepkie, jeśli takie będzie to mozna dodać odrobinę mąki ryżowej.
Powinno się z ciasta zrobić kulę i owiniętą w folię spożywczą włożyć do zamrażalnika na ok 10 m.
Ja ten fakt pominęłam a i tak wyszło dobre ;)

Ja posiadam formę z wyjmowanym dnem i taka Wam serdecznie polecam bo wyjmowanie z niej ciasta to pestka.
Delikatnie smaruję formę masłem i przekładam ciasto.

Od razu napisze że na moją formę ilość ciasta w przepisie była stanowczo za duża, dlatego pozostałą część zamroziłam będzie na potem na mniejsze tartaletki.

Powiem szczerze, że ja nigdy nie rozwałkowuję ciasta i nie przekładam go do formy tylko daję odpowiednią ilość do formy i delikatnie palcami rozkładam równomiernie na dno i na boki.



Posiadam też mały wałeczek, którym w środku w formie wygładzam powierzchnię. Dla mnie jest tak wygodniej, tym bardziej, że to ciasto bardzo się kruszyło i nie dało się go przenieść jako rozwałkowany placek.

Ciasto musi być cienko rozwałkowane, ok 5mm.



       
Całość nakłuwamy widelcem na całej powierzchni.
Tak przygotowany spód wkładamy do piekarnika na 180 st C na 10-15 minut, ma mieć złoty kolor.

W tym czasie zagniatamy składniki na kruszonkę i kroimy truskawki.

Po wyciągnięciu formy smarujemy cienko dżemem całą powierzchnię ciasta, ja użyłam dżemu Tercetto. Bardzo lubię ich produkty, możecie je dostać w Carrefour lub zamówić.

Na to wykładamy truskawki i posypujemy je brązowym cukrem, ok dwie łyżeczki. Na to wysypujemy kruszonkę i gotowe.


Wstawić ponownie do piekarnika na ok 30 minut aż ciasto się zarumieni.  Gotowe :)



Tarta jest bardzo smaczna, ma specyficzny orzechowy posmak dzięki mące amarantusowej a dodatek dżemu z czarnej porzeczki sprawia, ze jest winna.

Smacznego :)))


















poniedziałek, 6 lipca 2015

urlop... kiedy to było?

Nim się nie obejrzałam czerwiec minął jak jeden dzień. Tyle się działo, że nawet nie wiem kiedy to zleciało... Zaczęło się pięknie od cudownego urlopu w Turcji a skończyło ratowaniem życia naszego psa, czyli tydzień szczęścia i trzy tygodnie w strachu :(

Na szczęście jest już w miarę dobrze ale z jego zdrowiem to nigdy nic nie wiadomo...
Marcos to taki Melman z "Madagaskaru", wiecznie chory i o ironio uwielbiający łykać tabletki!
Nie mogę sięgnąć po Apap bo już przy mnie stoi i żebrze :)))
Na szczęście, bo przy tych ilościach jakie on zażywa jak by tego nie lubił, to miała bym problem...

Teraz jest już ok aczkolwiek te upały dobijają go na całego... wentylator leci  całą dobę i cały czas zimne okłady na głowę. No popatrzcie na niego... cały Melman  :-D


W Turcji było tak super! A teraz wydaje mi się, że byłam tam rok temu...
Polecieliśmy do miejscowości Antalya, do hotelu Delphin Palace. Serdecznie polecam to miejsce i hotel. Spędziliśmy tam cuuuudowny tydzień! Hotel 5 gwiazdkowy na wysokim poziomie. Nie miałam się do czego przyczepić. Pierwszy raz odwiedziliśmy Turcję i jesteśmy zachwyceni. 






Pokój był też super, czyściutki i przestronny z widokiem na basen i morze :)









Turystom się dogadza w całym mieście. Nie tylko w hotelu. Oczywiście poza hotelem trzeba uważać, szczególnie na ulicznych sprzedawców bo naciągają. Naczytałam się o tym przed wyjazdem więc byłam ostrożna, aczkolwiek my ani razu nie natrafiliśmy na nachalnego sprzedawcę, raz tylko przepłaciliśmy za lody bo tak nas jeden zagadał, że za gałkę zapłaciliśmy 5 euro... zorientowaliśmy się jak już było po wszystkim... ale co tam ;)

W Hotelu zaraz po przyjeździe zgłosiłam, że jem bezglutenowo i od razu przyniesiono mi chlebek bezglutenowy. Jak poprosiłam menedżera hotelu aby pokazał mi czy mogę zjeść jakiś deser bezglutenowy (bo jak zobaczyłam co padają to myślałam, że umrę...) natychmiast zawołał szefów kuchni a oni chodzili ze mną po wszystkich salach i pokazywali co mogę jeść!



I tak beztrosko leżeliśmy albo na basenie albo na plaży... i było pięknie...





























W dodatku na każdym kroku towarzyszyły nam wszędzie koty, które lgnęły do nas jak pszczoły do miodu ;)












Jeszcze kilka fotek z miasta...
























W mieście wszechobecne Tureckie smakołyki i przysmak narodowy BAKLAWA, który spróbowałam pomimo choroby ... 





Ach rozmarzyłam się... tymczasem pora wracać do rzeczywistości... Muszę zmienić okład Melmanowi ;)

Całusy :-* K.