poniedziałek, 10 października 2016

TOSIA

Ja i to moje blogowanie... Nie było mnie od maja... Nie uważam się za 100% blogerkę... Traktuję to chyba jako dziennik, w którym staram się w pigułce streścić to, co dzieje się w naszym domu.

Okoliczności jakie towarzyszyły nam przez ostatnie miesiące kompletnie nie sprzyjały mojej wenie twórczej. Kajusia, nasz najstarszy pies odeszła od nas na początku czerwca, po tym wszystkim Marcos, nasz drugi pies zaczął chorować. Ostatnie miesiące to była jedna wielka walka o życie moich najukochańszych przyjaciół. Przegraliśmy... A nasz dom ogarnęła potworna pustka i cisza. Nawet nie jestem w stanie opisać tego co czułam, stracić dwa psy w ciągu trzech miesięcy do dla mnie zdecydowanie za dużo. Natychmiast pojawiło się pogorszenie w mojej chorobie, ogólna ruina fizyczna i psychiczna. Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy ogłoszenie o Tosi? Decyzja była natychmiastowa. W czwartek zobaczyliśmy ogłoszenie, w piątek odbyła się u nas wizyta przed adopcyjna a w sobotę pojechaliśmy po nią 300 km.



Tosia pochodzi z wioski przy ukraińskiej granicy. Przeżyła dzięki dobrym ludziom, którzy ją zabrali i zapewnili opiekę w hotelu dla psów. Na Facebooku utworzono wydarzenie gdzie wiele cudownych osób wysyłało pieniądze na sterylizacje, szczepienia, pobyt w hotelu itp. Jesteśmy wszystkim bardzo wdzięczni!
Pierwszy rok swojego życia spędziła samotnie w stodole bez dachu. Żywiła się po śmietnikach. Jak ją poznaliśmy nie wierzyliśmy, że tyle przeszła, nadal karna wobec ludzi, pełna miłości i nadziei...

A najważniejsza uwielbia koty! To chyba dzięki nim przeżyła. Nie ukrywam, że to była karta przetargowa bo nasze koty tyle ostatnio przeszły, że nie chcieliśmy im fundować kolejnej traumy. Na szczęście Tośka ma w sobie tyle miłości i jakąś niesamowitą aurę, że nasze koty, które nie dają do siebie podejść żadnemu obcemu psu od pierwszej chwili ją zaakceptowały a wręcz polubiły. 

I tak w naszym domu znowu zaświeciło słońce. Nie wiem kto kogo uratował, czy my ją czy ona nas...

Tosia jeszcze przed adopcją:

A tu już z nami :)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz